Wrzesień 2020: odhaczam to do list
Wrzesień był czasem oczekiwania - na wyniki rekrutacji, na terminy, na powrót na uczelnię. Nie podobało mi się to.
1. Zrobiłam kurs Google - Internetowe Rewolucje. Polecam! Teraz będę szukać czegoś na courserze.
2. Wróciłam do pracy jako zdalna asystentka. Czy mówiłam już, że uwielbiam wszystko co zdalne, tak samo jak uwielbiam mój szlafrok i gorącą herbatę zawsze obok biurka?
3. Cieszyłam się ostatnimi ciepłymi dniami. Kombinezon i letnie sukienki we wrześniu to dobro.
4. Wytrwałam miesiąc na diecie low fodmap. Założyłam też własnego bloga z przepisami, żeby nie załamywać się, że po raz czwarty w tym tygodniu muszę zjeść budyń jaglany.
5. Wciągnęłam się w show kulinarne: Crazy delicious, Time to eat with Nadiya. Ciągle szukam czegoś równie dobrego jak Final Table!
5. Odnowiłam prawo jazdy po dwóch latach bez jeżdżenia. Skręcało mnie na myśl o wydaniu ponad 3 stów na plastik, który znów będę musiała wymieniać po kilku latach, ale - suprajs! - dostałam bezterminowe badanie lekarskie. Kolejny raz pójdę je wymienić, jak będę miała 38 lat.
6. Pozbyłam się meblościanki z wynajmowanego mieszkania. Mieszkamy w kamienicy bez windy, na ostatnim piętrze, a sama meblościanka była klejona, więc nie dało jej się rozkręcić. Ale to nic, zrobiłam demolkę przy użyciu młotka :)
7. Zrobiłam kwietnik ze starego t-shirta, tutorial tutaj.
0 komentarze